Pewnego
zimowego dnia, kiedy to coraz wcześniej zapadała ciemność na ulicach, w jednym
z barcelońskich szpitali, młodej
praktykantce na ostatnie minuty praktyk tego dnia trafił się pacjent z rozciętą rana brwi. Lekarz, którego
jest podopieczną zlecił jej tą ‘robotę’
z racji tego że sam musiał iść na blok operacyjny. Ufał jej w tym fachu,
ponieważ nie raz zszywała podobne rany i pacjenci nie skarżyli się na
praktykantkę a wręcz przeciwnie – zachwalali, że jest miła i delikatna w tym co
robi. Wzięła kartę nowoprzyjętego, która była już w większości uzupełniona
przez pielęgniarkę i lekarza prowadzącego. Udała się do Sali, gdzie znajdował
się niekoniecznie nagły przypadek.
- Witam,
jestem Rita Cortez, praktykantka. Będę
panu zszywać ranę – zakomunikowała od razu jak weszła do pomieszczenia.
Uśmiechnęła się, pokazując rząd
śnieżnobiałych zębów.
Zobaczyła
dość przystojnego, młodego faceta siedzącego na łóżku z zaschniętą krwią przy
prawym oku. Ubrany był w strój piłkarski.
- Miło mi,
Fernando Torres - przedstawił się
pacjent i odwzajemnił uśmiech.
Ona zerknęła
na kartę. Spojrzała na rok urodzin i nie mogła uwierzyć…
‘ To ten Fernando
Torres!
Od razu
wiedziała kto to jest, lecz wolała się upewnić sprawdzając datę urodzin.
Odłożyła
kartę na łóżku, obok pacjenta i zaczęła
zakładać jednorazowe, gumowe rękawiczki. Bezpieczeństwo to podstawa!
Zbliżyła do
siebie wózek oddziałowy na którym znajdowały się różnej wielkości igły, nici do
zszywania jak i waciki i woda utleniona.
- Trochę
pana zaboli. Najpierw wyczyszczę ranę, a potem zacznę zszywać. - znów
zakomunikowała i się uśmiechnęła perliście.
Wzięła do
ręki wacik i wodę utlenioną. Tym drugim polała ranę młodego mężczyzny, który
syknął i zamknął oczy. Po chwili zaczęła wycierać ranę wacikiem. Kiedy już była
pewna że rana jest czysta, odłożyła na wózek rzeczy i do rąk wzięła nie za dużą
igłę z nitką.
- Teraz
trochę zaboli… Ale tylko przez chwilę. – znów posłała mu uśmiech i zanim on
zaczął odwzajemniać zrobił kwaśną minę. Zabolało, ale faktycznie, tylko przez
chwilę.
- Jak to się
stało, panie Torres? – spytała, delikatnie i precyzyjnie zszywając.
- Dostałem
bardzo mocno z łokcia od przeciwnika – zaśmiał się na samą myśl o tej sytuacji
na boisku podczas dzisiejszego meczu.
- To musiało
boleć. Nie mogli zszyć tego panu w
karetce? Przecież większość ambulansów
jest wyposażona w takie rzeczy.
- Powiedzieli,
że nie mają akurat tego sprzętu.
- Rozumiem,
a jak mecz? Wygraliście chociaż? – uśmiechnęła się brunetka.
- Jeszcze
chyba trwa – zaśmiał się.
Kiedy
skończyła zszywać ranę piłkarza, zdjęła rękawiczki jednorazowe i wyrzuciła je
do śmietnika na odpady medyczne. Na sam
koniec przykleiła mały plaster na świeżo zszytą ranę zawodnika i uśmiechnęła
się mówiąc, że już skończyła.
On tylko
odwzajemnił uśmiech, dotykając dwoma palcami uszkodzonej brwi.
- Dziękuje,
faktycznie nic nie bolało – odpowiedział i wstał z łóżka.
- Czyli
jednak ta praca jest mi pisana – skomentowała i zaśmiała się, zerkając na
niego.
On wziął z
krzesła swoją bluzę kolorem podobna do reszty stroju piłkarskiego i założył.
-Mam
nadzieję, że ten mecz wygracie – dopowiedziała młoda kobieta i skierowała się
do drzwi wyjściowych sali.
Fernando
zrobił to samo co ona. Otworzył jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen
przepuszczając ją pierwszą.
- Dziękuje –
spojrzała prosto w jego czekoladowe oczy.
Kiedy oboje
już wyszli z sali, Fernando się odezwał:
- Mam
nadzieję, że do zobaczenia – puścił jej oczko.
Ona się
tylko uśmiechnęła pokazując rząd białych zębów i delikatnie pokiwała głową.
On wyszedł
przez rozsuwane drzwi , kilkakrotnie odwracając się do niej i patrząc przez
szybę, od której się oddalał z każdym krokiem, wciąż uśmiechając się pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz